poniedziałek, 23 grudnia 2013

Już jutro Wigilia

Wreszcie się doczekałam wolnego. I o dziwo - wizja tylu wolnych dni spowodowała, ze potrafiłam uporać się z zaległościami w dwa dniu. Ale po kolei:
W piątek poszłam do pracy w moim swetrze, który dłubałam od połowy października. Jest czerwony, więc był jak najbardziej "na temat". Sweter prezentuje się tak:


Nie mam, niestety, manekina, więc prezentacja musi odbywać się w pozycji horyzontalnej. Mogłam wszakże zrobić sobie zdjęcie w nim, ale po pierwsze primo - nie lubię zdjęć robionych do lustra (a jedyne normalne lustro mam w sypialni i nie chciałabym, aby prezentować pościel). A po drugie primo - bateria w Nikonie była się rozładowała i musiałam czekać na jej ponowne ożywienie. Ale nic straconego, Moja Kopia obiecała, ze zrobi mi przy najbliższej okazji i w sprzyjającym otoczeniu.
Ponieważ rodzinne atrakcje urodzinowo - przyjęciowe odbyły się w sobotę, w niedzielę mogłam pojechać na kolędowanie do Państwa Kapias.  Cudne cztery godziny relaksu i słuchania muzyki w wykonaniu tria gitarowo - akordeonowego.
A dziś ostatnie zakupy o przygotowanie do świąt. Upiekłam ciastka serowe, których przepis dałam już wcześniej. Prezentują się może przeciętnienie, ale smakują obłędnie

Kapusta z grzybami, sałatka jarzynowa i wywar na zupę rybną i barszcz już są przygotowane i "przegryzają się". To magiczny proces,  którego chemicy nie potrafią dokładnie opisać, ale wszystkie kobiety, które gotują doskonale wiedza na czym on polega. Już nie dodam, ze sezon :"NIE JEDZ TEGO, TO NA ŚWIĘTA",  uważam za otwarty.
Dodam jeszcze, ze choinka juz jest, ale stoi na balkonie, bo Futrzak Hultajowaty wykazywał duże zainteresowanie wszelkimi ozdobami jakie na niej dyndają. A ponieważ jest ona prawdziwym drzewkiem osadzonym w donicy, wiec dla jej dobra lepiej będzie, gdy będzie podziwiana przez drzwi balkonowe.

W tym roku nie zastosowałam żadnego klucza ozdobowego, pozwoliłam Mojej Kopii iść na żywioł, czym niezmiernie ją uszczęśliwiłam. Dodatkowy akcent świąteczny to poinsecja na parapecie okiennym

A jako akcent rękodzielniczy - kolejne pudełko decoupage w wykonaniu Mojej Kopii. Doszła już do wprawy i wyrabia je-można rzec -  taśmowo.
Już nie będę dodawała, ze zlałam wreszcie ostatnie nalewki - śliwkową i winogronową. Produktem ubocznym śliwkowej są same śliwki w spirytusie, które moczyłam w czekoladzie i mam takie domowe praliny.
To właśnie one, stygną na parapecie okiennym i z tego co widzę - tajemnicze palce już je pokosztowały.
I nie dodam tez, ze zamierzam wykończyć sweter "rósiowy", zabrać się za sweter we wzory norweskie, zrobić czapki(sztuk dwie), przeczytać masę książek....
Coś tak mi się wydaje, ze braknie mi czasu.....
Spokojnych i pogodnych świąt dla wszystkich.


niedziela, 15 grudnia 2013

Niedzielnie

Pogoda taka sobie. Śniegu nie ma, choć nie narzekam na jego brak. Bardziej czułam dyskomfort jako dziecko - bo to przecież muszą być białe święta. A właśnie... znowu nawiązanie do świat.
Czekam na nie, bo wreszcie będę miała chwile czasu dla siebie. A dzis, w ramach łamania się opłatkiem, byłam u Pani Elżbiety Kapias. To miejsce, gdzie rewelacyjnie odreagowuje stresy codzienności. Tym razem nie zapomniałam o zabraniu aparatu fotograficznego, czego potwierdzeniem są niniejsze zdjęcia:


Jedna z wielu choinek, tym razem w barwach wrzosowych

Magiczna śnieżna kula z bałwankiem. Moja Kopia je uwielbia.
Sklep w którym kupujemy świąteczne cudeńka
Gwiazda betlejemska już na moim oknie. Obok dziobek z różowej konewki, w której obowiązkowo musi być woda, inaczej Kot-Psot cierpi pragnienie ( a w miseczce też ma wodę, ale to wielki indywidualista).

Autorka bloga, trzyma w ręku szklanego aniołka, ale z racji posiadania Kota-Psota aniołek nie został zakupiony.


A tu Moja Kopia grzeje się przy piecu. Czy to instynkt pierwotnych, którzy fascynowali się płomieniem?

W przyszła niedzielę (22 grudnia) jest w Ogrodach Kapias koncert wigilijny. Szkoda, że nie uda mi się na nim być. Ale wszyscy czytelnicy zapewne będą tam mile widziani. Spokojnego wieczoru czytającym.
P.S. Mam pomysł na nowy sweter - masa będzie z nim dłubania, ale sadzę, ze będzie tego wart.

A tu jeszcze ostatnia praca rękodzielnicza Mojej Kopii.Pudełko na Przydasie Wszelkie

I stwierdziłam, że w zamian posiadania miliona i jeszcze trzech małych pudełek zamówię sobie właśnie takie jedno.







środa, 11 grudnia 2013

Przed świętami

Tak na szybko, podaję proste przepisy na ciastka świąteczne, które się robi prosto i szybko, a jeszcze szybciej znikają z patery.

CIASTKA SEROWE
  • ser, tłuszcz, mąka - w równych ilościach
    zagnieść, uformować ciastka, do środka dać kleks powideł śliwkowych, piec na złoto w 200st.C
 ROGALE DROŻDŻOWE (to jedyne ciasto drożdżowe, które potrafię robić)
  • 400g mąki
  • 40g drożdży
  • 1 jajko
  • 5 łyżek letniej wody
  • 250g margaryny
  • sól, powidła śliwkowe
drożdże rozrobić z wodą, zagnieść z wszystkimi składnikami
rozwałkować, formować rogaliki z powidłami, piec na złoto na papierze do pieczenia

TURECKIE PÓŁKSIĘŻYCE
  • 15dkg masła
  • 15dkgcukru pudru
  • 5 jajek
  • 10dkg mielonych orzechów
  • 5dkg kakao
  • 7dkg maki
masło utrzeć z cukrem, dodawać stopniowo po jednym żółtku, ucierać na puch
dodać mąkę i przesiane kakao oraz mielone orzechy, wszystko wymieszać,
ubić pianę z białek, wyłożyć na utartą masę, lekko wymieszać

wyłożyć na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, równo rozsmarować, piec 15 minut
po ostudzeniu ciasto polać lukrem, a gdy ten zaschnie wykrawać szklanka półksiężyce (szklanką nie wykrawać całego koła tylko połowę, a następne automatycznie wyjdą jak półksiężyc).

 To moje ulubione ciastka świąteczne. Jeśli ktoś się pokusi o upieczenie ich - życzę smacznego!




niedziela, 8 grudnia 2013

W połowie drogi do świąt.

Czekam na święta. Oszukiwałabym, gdybym napisała, że ogarnia mnie magia świat. Raczej cieszę się, ze będę miała czas na zajmowanie się swoimi przyjemnościami.
Odebrałam książki. Zgodnie z obietnicą - będę je czytała przez święta. Ale.... szukając w księgarni czegoś do czytania dowiedziałam się, ze mogę kupić książkę Larsson za cenę jaka widnieje na stronie internetowej. Oczywiście musiałabym być szalona, żeby nie skorzystać z tej oferty. I w ten to sposób mam trzy książki tejże autorki. Dziś miałam pracowite popołudnie. Wynosiłam "rogówkę" - nie wiem, kto mnie kiedyś namówił do jej zakupu. Narobiliśmy się jak dzikie konie. W pokoju zrobiło się przestronniej, roznosi się echo. Musiałam również pomalować ściany, bo ślady po Kocie Niesfornym pozostały. Ale takie warunki nie będą trwały wiecznie - jutro przywożą mi wersalkę i dwa fotele klubowe. O wiele mniejsze w gabarytach i pozwalające na większe możliwości ustawienia. Jeszcze dwa tygodnie do świat.

wtorek, 3 grudnia 2013

W kwestii wyjaśnień

Dziś znalazłam chwilę czasu, aby udokumentować działania poprzedniego dnia. Ozdoby świąteczne, ale jak na razie skromne - to dopiero początek grudnia
Lampion cudownie podświetlany, kupiony w Ogrodach Kapias
wianki świąteczne - miał być jeden pod lampionem, ale z uwagi na Futrzaka niegrzecznego sa dwa razem i dekorują świecę na półce

Futrzak niewychowany nie omieszkał wczoraj, gdy wszyscy udali się na w pełni zasłużony odpoczynek próbować, czy aby te białe kuleczki są jadalne i czy są przysmakiem Kocura Rudego. Przezornie wiec, aby nocnej pory nic nie zakłócało umieściłam je na (jak na razie niedostępnej półce).
Natomiast dziś zaczęłam harpunem wykończać czerwony sweterek (chwilowo będzie pełnił funkcję bezrękawnika, aż zrobię rękawy i je doszyję).

 Robiło się go dość szybko - tzn. byłoby się robiło, gdybym mogła się temu całkowicie poświęcić. Oczywiście wymaga on jeszcze uformowania, ale przyjdzie to z czasem. Wkrótce święta i będę miała więcej czasu dla swoich ulubionych zajęć.
Następna sprawa to moje zamówione książki. W piątek wieczorem zamówiłam sobie w księgarni wysyłkowej kryminały Asy Larsson. Oczywiście to moje ulubione szwedzkie kryminały. Choć dokładniej byłoby napisać- skandynawskie.Teraz czekam na informację, ze mogę je odebrać. Jednak obiecałam sobie, że zacznę je czytać dopiero w czasie świąt. Zapowiada się pracowity czas.

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Już mozna wyjąć ozdoby świateczne.

Jest grudzień, wczoraj byłam u Państwa Kapias...... i choinka już na balkonie, ozdoby zakupione (dziś je rozkładałam). Zdjęcia dodam później, bo czas nie po temu, aby je robić. Dziś tylko gwoli informacji - powoli kończę czerwony sweter, rósiofyna razie odpoczywa, bo jeden kłębek wyrobiłam a drugi czeka. Jak na razie - nie mam więcej bo nie dowieziono. A święta zbliżają się....

sobota, 23 listopada 2013

Sobota wieczór

Jestem, pracuję, działam.
Rósiofy sweter przeszedł kilka reinkarnacji. Dzis niczym Penelopa, prułam go kolejny raz, bo moja Kopia stwierdziła, ze nie chce takiego modelu. Zatem zapowiedziałam, ze robię to ostatni raz, a od teraz robię go "po swojemu". O dziwo, model uzyskał akceptację.

 

Niestety, nie mam więcej włóczki (bo kupiłam tylko jeden motek), wiec dziś pojechałam do pasmanterii. Ale nie do tej w której zazwyczaj się zaopatruje. Wymaganego koloru nie dostałam, ale zapatrzyłam się na inne , "modliłam się" do nich. Dylematem był również wybór koloru, bo każdy był taki, ze chciało sie go mieć. W końcu wybór padł na melanż granatowoturkusowofioletowy. Niestety, były tylko dwa motki, ale znalazłam takie na Internecie, więc zamówię bez problemu brakujaca ilość.
 Powyżej umieściłam zjecie swetra ( a przynajmniej jego ostateczną wersję). Wrabiam wzory, bo zbyt nudno machać drutami tylko oczka prawe lub lewe. Doszłam już dawno do wprawy i nie muszę stale patrzeć na wzór, który dziergam. Mogę wówczas oglądać sobie filmy. A konkretnie kryminały skandynawskie.
Jestem nimi...zafascynowana/oczarowana. Chyba juz wcześniej o nich pisałam. W poszukiwaniu ciekawych tytulów znalazłam stronę, na której Miły pan wyłożył, dlaczego są one inne niz hollywoodzkie produkcje.
Jeszcze "Autor-widmo" Polańskiego jest podobny w klimacie do tego co oglądam. A obejrzałam ostatnio:
"Niemieckiego Bękarta", "Kaznodzieję". "Ofiary losu", "Kamieniarza", "Burze na krańcach ziemi" (ten ostatni z Izabelą Scorupco). Już nie dodam, że Scorupco miała na sobie dość ciekawy sweter w jednej ze scen, który to stał się przyczyna zakupienia włóczki.

niedziela, 10 listopada 2013

Pracowitych dni ciąg dalszy


 Może nie tyle co ciąg dalszy, ale zaczęłam nową robotkę. To sweter-raglan robiony metodą "od góry". Wzór i rozpisanie znalazłam tu. A sama praca wygląda tak:
Sama włóczka jest "rósiowa" (jak mówi moja kopia), bo to ulubiony ostatnio kolor licealistki. Wymyśliła sobie, ze chce mieć sweter w różne pasy ażurowe, więc jestem teraz na etapie wyszukiwania różnych, przy których można pracować i równocześnie oglądać jakiś film na DVD (ale o tym później).
Ponieważ miałam jeszcze szare renety, jako Najlepsiejsza Mama, zajmująca pierwsze miejsce na najlepsze kanapki w rankingu mam liceum, upiekłam dziś szarlotkę, Taka na kruchym cieście, z szatkowanymi jabłkami. Przepis podaję poniżej:

 Przepis na kruche ciasto

1 kostka masła
3 szklanki mąki(tortowej) + 2 łyki
1 jajko
2 żółtka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 szklanka cukru
2-3 łyżki kwaśnej śmietany

wszystko zagnieść włożyć do lodówki(najpierw podzielić na 2/3 i 1/3)na około1/2 godziny
po wyjęciu - większa częścią wylepić blachę, włożyć do piekarnika, podpiec w temp ok 220 na złoty kolor, wyjąc, wystudzić
jabłka obrać i poszatkować, dodać do nich trochę cukru i cynamonu
z pozostałego białka ubić pianę(dodaję zawsze ciutkę soli a do smaku sok z limonki albo cytryny)
pianę przełożyć do jabłek i delikatnie wymieszać, aby "nie siadła".
całosć wyłożyc na podpieczone ciasto, poszatkować na górę pozostawiona część ciasta i włożyc do piekarnika na ok 15-20 min. (temp.220)
A efekt....
 Ciasto na blasze

 A tutaj na talerzyku. Można dodać gałkę lodów
 Pracując dzis w pocie czoła, licząc oczka na nowy sweter, oglądałam jednym okiem filmy nakrecone na podstawie kryminałów Camilli Lackberg - Ofiara losu i Niemiecki bękart. Jeśli ktoś lubi klimaty skandynawskie i nie potrzebuje szybkiej akcji  to z pewnością może je oglądać.
Dla mnie przemawia krajobraz Szwecji, jej naturalność, surowość krajobrazu. I na pewno jest to o wiele ciekawsza oferta spędzenia niedzielnego południa niż to co oferuje TVP.
Nie muszę chyba dodawać, ze przeczytałam kryminały tejże autorki. I może opinie o nich są takie same , jednak jak już kiedyś wspominałam - ambitne książki czytałam na studiach, teraz chce po prostu przy nich odpoczywać. Miłego wieczoru dla czytających.


sobota, 9 listopada 2013

Decoupage

I jeszcze jeden wpis...
Wstawiam nowe zdjęcia przedmiotów z decopagu. Może ktoś się pokusi? To działalność mojej córki.




To pudelka na różne skarby. Bo skarbów zawsze w domu dużo - rożne "przydasie", które zawsze plączą się pod ręką i nie można ich zdyscyplinować.Ostatnie pudełko "poszło" do ludzi.... Jej pierwszy zarobek.

A tu jeszcze to co robiłam ja - obrazki w kuchni i breloczki.







Prace, przeróbki.

Dzis pracowity dzień. I remanentowy. Sprawdziłam, co kryją czeluście wersalki, odkurzyłam maszynę do szycia i trochę podgoniłam prace.
A wiec najpierw wykonanie nowych narzut na rogówkę. W tym nieoceniona pomoc kota

Tu właśnie jest przyczajony.

Tradycyjnie lubi przyglądać się każdej pracy wykonywanej przez "człowieków". Zachowuje przy tym stoicki spokój lub wręcz przeciwnie, jest jak"ninja" - ważne, ze ja nie widzę, a że inni widzą mój ogon to nieistotne.

 A tu jednak wybrał odpoczynek, wygodne leżenie na materiale, jakby chciał powiedzieć:
"Obraziłem się na ciebie. Nie mogłaś wcześniej pomyśleć o czymś takim, żeby było wygodnie?"
Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz szyłam coś więcej niż łaty na spodniach, ale jednak maszyna to dobra rzecz.
A gdy już ją wyciągnęłam z pawlacza, to poszłam na całość. Z czeluści wersalki wyciągnęłam bieżnik, który miał mieć odpowiednią długość, ale z racji posiadania kota i jego indywidualnego podejścia do przedmiotów w domu, dziś  drastycznie go skróciłam(po prostu podzieliłam na dwie części i podwinęłam)

 


To bieżnik przed rozcięciem.

Dodatkowo wyjęłam na światło dzienne serwetkę (wspominałam o niej wcześniej), może znajdę czas na nią, jeśli jest na górze.
No i jeszcze bieżnik wykonywany "harpunem" (takie określenie szydełka wyczytałam na blogu Intensywnie kreatywnej ). Dłubanina z nim, ale powoli widać efekt.

 I jeszcze zaczęłam wstępne obliczenia do swetra raglanowego robionego "od góry". Nigdy jeszcze tak nie robiłam, więc będzie to działalność pionierska.
Zatem jak nic czeka mnie duuuużo pracy.
Już nie dodam, że odkryłam podczas wyjazdu do Mikołowa sklep z włóczkami jakie widziałam w Kołobrzegu. Nie muszę więc szukać ich po internecie, choć zapewne kupowanie w sieci jest tańsze. Ale jednak względność koloru też dużo robi. W drugiej pasmanterii kupiłam włóczkę Elian mimi.
Jeszcze nie wiem, co z niej zrobię. Niech sobie nabiera mocy urzędowej.

czwartek, 7 listopada 2013

Już niedługo...


Znalazłam jeszcze coś takiego. Właśnie dziś, w drodze do pracy, rozmawiałam z Moją Kochaną Mamą na temat  świat, a w samej pracy z koleżanką o koncertach Bożonarodzeniowych. Aż zapragnęłam dekorowania domu motywami świątecznymi. I właśnie znalazłam coś takiego wśród fotografii:

 


 Czyż nie bajkowo? A zdjęcie zostało zrobione w Ogrodach Państwa Kapias , można było zakupić tam różne cudeńka, które "uświątecznią" nasz dom.
A zdjęcia te publikuję dla mojej koleżanki internetowej Woda (chyba mogę ją tak nazywać), która dopinguje mnie do pisania. Wieczorne pozdrowienia dla wszystkich.





Projekty...

Oglądam sobie różne blogi.... Podziwiam dziewczyny, które piszą je, umieszczając co kilka dni jakieś nowe rzeczy. Ja jak na razie ogarniam swoje obowiązki i jako tako staram się nie mieć zaległości. Może one nie chodzą do pracy lub pracują w domu.
Moje popełnione ostatnio prace to sweter dla córki i poncho dla mnie, ale w tym wypadku to córka posłużyła za modelkę.
Mój ukochany wzór na sweter. Mam taki sam rozpinany, ale z racji tego, ze ma już swoje lata, nie prezentuję go tutaj. Wzór dość ciekawy, szybko się go robi. A sam sweter dobry na letnie chłodniejsze dni i wieczory.

I druga rzecz, która dość szybko zrobiłam to poncho. Kilka razy oczywiście prułam, niczym ta Penelopa. Ale efekt jest zadowalający. Dawno nie robiłam swetrów z wzorami, dlatego początki(ponowienia) były trudne.

A tutaj sweterek zapinany w róże. Najpierw zrobiłam tło, szarą włóczką a dopiero później na nim haftowałam motyw róż, który miałam rozrysowany na kratkach. Moze i można wrabiać wzór, ale dla mnie wygodniejsze jest wyszywanie wzoru. Miałam kiedyś taki sam, ale tamten był wykonany z cienszej włóczki i niezapinany.


Jeszcze pracuję nad bieżnikiem robionym na szydełku, ale to jeszcze długa droga przede mną, nim zobaczy on światło dzienne. I jeszcze gdzieś w czeluściach wersalki ukryty jest bieżnik , który haftuję haftem richelieu  w liście dębu. A na tapecie mam sweter dla siebie, czerwony, zapinany. Jakoś, nie wiem dlaczego - kojarzy mi się ze świętami (może ten kolor?).

czwartek, 31 października 2013

To już koniec października

Wieczór..jak zawsze czas pisania. Jutro zaczyna się listopad, choć pogoda za oknem iście październikowa. Zwlekam ze zmiana kapci w moim autku ukochanym, ale będzie trzeba o tym pomyśleć. Ponieważ jutro wolny dzień, powinnam pomyśleć tez o porannym truchtaniu dla poprawy wizerunku. Bo sama zumba nie pomoże. Zabrałam się za dzierganie swetra w kolorze czerwonym, jako ze zmieniłam kolor włosów i mogę te kolory nosić bez obaw. Jutro też zabieram się za jabłka, a dokładniej za zrobienie musu jabłkowego - cudowna rzecz, gdy ma się ochotę na coś słodkiego, lub na ciasto drożdżowe z jabłkami.

sobota, 26 października 2013

Praca, praca i co jeszcze...

Sobota. Jak zwykle plany swoje a codzienność swoje. Więc najpierw poranne wyjście do lasu, niby na grzyby, ale bardziej dla zrobienia zdjęć grzybów. Nie chciałam smyczyć Nikkona i robiłam takim zwykłym Kodakiem, zdjęcia wiec są, jakie są.



 tu spodobały mi się promienie słoneczne

 a tu tak ogólnie

znowu słońce, tym razem na otwartej przestrzeni 


i znowu słońce
i krople rosy na liściu

A potem już zaczęło się grzybobranie

 

cytując Wieszcza: "....grzybów było w bród...". Może bez przesady, ale były






Jak można zauważyć - do zdjęć dodałam ramki i inicjały. Ot taka zabawa rożnymi programami.


środa, 23 października 2013

Wieczorem

Miałam popełnić nowy wpis ze zdjęciami moich prac, jakie w ostatnim czasie popełniłam. I wszystko byłoby piękne, tylko gdzieś te zdjęcia...zabyłam. Albo są na laptopie, albo...po prostu uleciały w przestrzeń i dokonały samozniszczenia....
Oglądam sobie inne blogi, pełny profesjonalizm, obym i ja do tego doszła, a jak na razie, to zdjęcia pierogów które latem odkryłam w wersji na słodko. Mniam...


Pierogi na słodko z jagodami i truskawkami i oczywiście ze śmietaną. Przepis do poszukania na stronie Ewy Wachowicz, którą to stronę mam w odwiedzanych.
Po przeglądaniu zdjęć zaczynam tęsknic do naturalnego koloru włosów - ciemnobrązowego. Choć jasny jest korzystniejszy w pewnym wieku.... Miłego wieczoru dla czytających

niedziela, 20 października 2013

Nad morzem jesienią...

Sądziłam w piątek, że wreszcie ogarnęłam wszystko po jesiennym wyjeździe. Ale za szybko się cieszyłam. A tu jeszcze zdjęcia z wyjazdu, wrzucenie nowego tematu na blog.... Życie (a przynajmniej dzień) jest dla mnie stanowczo za krótki.
Wiec wyjazd... Takie spóźnione wakacje, kilka dni w Kołobrzegu. Nocowałam tu - mogę polecić - duże mieszkanie, wspaniała Pani Ewa, która martwiła się, gdy nie byłam o określonej godzinie i cisza, spokój. Do morza ok 300 m, uzdrowiskowa cześć Kołobrzegu, blisko amfiteatru. Sama plaża i morze...to trzeba zobaczyć, dlatego umieszczam zdjęcia.

Tak było w dniu przyjazdu, morze spokojne, leniwe fale uderzały o brzeg. I oczywiście mewy, które natrętnie domagały się karmienia



 Ponieważ spacer zaczął się ok 17, szybko zapadł zmierzch. A to równało się z możliwością zobaczenia portu kołobrzeskiego wieczorem i podziwiania latarni.


 statki wycieczkowe przy nabrzeżu


 latarnia od strony nabrzeża


 wejście do portu

światło latarni widziane z bulwaru nadmorskiego

Drugi dzień, mimo, ze byl słoneczny zapowiadał sie ciekawie. Zza drzew dochodził szum morza i to nie taki łagodny ale lekko sztormowy. Nie myliłam się, fale były piękne, nie tylko w piatek, ale i w sobotę.



 
 wzburzone morze

 
 widok z mola na latarnię i oczywiście fale.....

 Tak wyglądają kołobrzeskie ulice jesienią
A to autorka bloga, na tle bałwanów...morskich oczywiscie

polar, goratex i obowiązkowo czapka i rękawiczki....