sobota, 9 listopada 2013

Prace, przeróbki.

Dzis pracowity dzień. I remanentowy. Sprawdziłam, co kryją czeluście wersalki, odkurzyłam maszynę do szycia i trochę podgoniłam prace.
A wiec najpierw wykonanie nowych narzut na rogówkę. W tym nieoceniona pomoc kota

Tu właśnie jest przyczajony.

Tradycyjnie lubi przyglądać się każdej pracy wykonywanej przez "człowieków". Zachowuje przy tym stoicki spokój lub wręcz przeciwnie, jest jak"ninja" - ważne, ze ja nie widzę, a że inni widzą mój ogon to nieistotne.

 A tu jednak wybrał odpoczynek, wygodne leżenie na materiale, jakby chciał powiedzieć:
"Obraziłem się na ciebie. Nie mogłaś wcześniej pomyśleć o czymś takim, żeby było wygodnie?"
Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz szyłam coś więcej niż łaty na spodniach, ale jednak maszyna to dobra rzecz.
A gdy już ją wyciągnęłam z pawlacza, to poszłam na całość. Z czeluści wersalki wyciągnęłam bieżnik, który miał mieć odpowiednią długość, ale z racji posiadania kota i jego indywidualnego podejścia do przedmiotów w domu, dziś  drastycznie go skróciłam(po prostu podzieliłam na dwie części i podwinęłam)

 


To bieżnik przed rozcięciem.

Dodatkowo wyjęłam na światło dzienne serwetkę (wspominałam o niej wcześniej), może znajdę czas na nią, jeśli jest na górze.
No i jeszcze bieżnik wykonywany "harpunem" (takie określenie szydełka wyczytałam na blogu Intensywnie kreatywnej ). Dłubanina z nim, ale powoli widać efekt.

 I jeszcze zaczęłam wstępne obliczenia do swetra raglanowego robionego "od góry". Nigdy jeszcze tak nie robiłam, więc będzie to działalność pionierska.
Zatem jak nic czeka mnie duuuużo pracy.
Już nie dodam, że odkryłam podczas wyjazdu do Mikołowa sklep z włóczkami jakie widziałam w Kołobrzegu. Nie muszę więc szukać ich po internecie, choć zapewne kupowanie w sieci jest tańsze. Ale jednak względność koloru też dużo robi. W drugiej pasmanterii kupiłam włóczkę Elian mimi.
Jeszcze nie wiem, co z niej zrobię. Niech sobie nabiera mocy urzędowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz