sobota, 23 listopada 2013

Sobota wieczór

Jestem, pracuję, działam.
Rósiofy sweter przeszedł kilka reinkarnacji. Dzis niczym Penelopa, prułam go kolejny raz, bo moja Kopia stwierdziła, ze nie chce takiego modelu. Zatem zapowiedziałam, ze robię to ostatni raz, a od teraz robię go "po swojemu". O dziwo, model uzyskał akceptację.

 

Niestety, nie mam więcej włóczki (bo kupiłam tylko jeden motek), wiec dziś pojechałam do pasmanterii. Ale nie do tej w której zazwyczaj się zaopatruje. Wymaganego koloru nie dostałam, ale zapatrzyłam się na inne , "modliłam się" do nich. Dylematem był również wybór koloru, bo każdy był taki, ze chciało sie go mieć. W końcu wybór padł na melanż granatowoturkusowofioletowy. Niestety, były tylko dwa motki, ale znalazłam takie na Internecie, więc zamówię bez problemu brakujaca ilość.
 Powyżej umieściłam zjecie swetra ( a przynajmniej jego ostateczną wersję). Wrabiam wzory, bo zbyt nudno machać drutami tylko oczka prawe lub lewe. Doszłam już dawno do wprawy i nie muszę stale patrzeć na wzór, który dziergam. Mogę wówczas oglądać sobie filmy. A konkretnie kryminały skandynawskie.
Jestem nimi...zafascynowana/oczarowana. Chyba juz wcześniej o nich pisałam. W poszukiwaniu ciekawych tytulów znalazłam stronę, na której Miły pan wyłożył, dlaczego są one inne niz hollywoodzkie produkcje.
Jeszcze "Autor-widmo" Polańskiego jest podobny w klimacie do tego co oglądam. A obejrzałam ostatnio:
"Niemieckiego Bękarta", "Kaznodzieję". "Ofiary losu", "Kamieniarza", "Burze na krańcach ziemi" (ten ostatni z Izabelą Scorupco). Już nie dodam, że Scorupco miała na sobie dość ciekawy sweter w jednej ze scen, który to stał się przyczyna zakupienia włóczki.

niedziela, 10 listopada 2013

Pracowitych dni ciąg dalszy


 Może nie tyle co ciąg dalszy, ale zaczęłam nową robotkę. To sweter-raglan robiony metodą "od góry". Wzór i rozpisanie znalazłam tu. A sama praca wygląda tak:
Sama włóczka jest "rósiowa" (jak mówi moja kopia), bo to ulubiony ostatnio kolor licealistki. Wymyśliła sobie, ze chce mieć sweter w różne pasy ażurowe, więc jestem teraz na etapie wyszukiwania różnych, przy których można pracować i równocześnie oglądać jakiś film na DVD (ale o tym później).
Ponieważ miałam jeszcze szare renety, jako Najlepsiejsza Mama, zajmująca pierwsze miejsce na najlepsze kanapki w rankingu mam liceum, upiekłam dziś szarlotkę, Taka na kruchym cieście, z szatkowanymi jabłkami. Przepis podaję poniżej:

 Przepis na kruche ciasto

1 kostka masła
3 szklanki mąki(tortowej) + 2 łyki
1 jajko
2 żółtka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 szklanka cukru
2-3 łyżki kwaśnej śmietany

wszystko zagnieść włożyć do lodówki(najpierw podzielić na 2/3 i 1/3)na około1/2 godziny
po wyjęciu - większa częścią wylepić blachę, włożyć do piekarnika, podpiec w temp ok 220 na złoty kolor, wyjąc, wystudzić
jabłka obrać i poszatkować, dodać do nich trochę cukru i cynamonu
z pozostałego białka ubić pianę(dodaję zawsze ciutkę soli a do smaku sok z limonki albo cytryny)
pianę przełożyć do jabłek i delikatnie wymieszać, aby "nie siadła".
całosć wyłożyc na podpieczone ciasto, poszatkować na górę pozostawiona część ciasta i włożyc do piekarnika na ok 15-20 min. (temp.220)
A efekt....
 Ciasto na blasze

 A tutaj na talerzyku. Można dodać gałkę lodów
 Pracując dzis w pocie czoła, licząc oczka na nowy sweter, oglądałam jednym okiem filmy nakrecone na podstawie kryminałów Camilli Lackberg - Ofiara losu i Niemiecki bękart. Jeśli ktoś lubi klimaty skandynawskie i nie potrzebuje szybkiej akcji  to z pewnością może je oglądać.
Dla mnie przemawia krajobraz Szwecji, jej naturalność, surowość krajobrazu. I na pewno jest to o wiele ciekawsza oferta spędzenia niedzielnego południa niż to co oferuje TVP.
Nie muszę chyba dodawać, ze przeczytałam kryminały tejże autorki. I może opinie o nich są takie same , jednak jak już kiedyś wspominałam - ambitne książki czytałam na studiach, teraz chce po prostu przy nich odpoczywać. Miłego wieczoru dla czytających.


sobota, 9 listopada 2013

Decoupage

I jeszcze jeden wpis...
Wstawiam nowe zdjęcia przedmiotów z decopagu. Może ktoś się pokusi? To działalność mojej córki.




To pudelka na różne skarby. Bo skarbów zawsze w domu dużo - rożne "przydasie", które zawsze plączą się pod ręką i nie można ich zdyscyplinować.Ostatnie pudełko "poszło" do ludzi.... Jej pierwszy zarobek.

A tu jeszcze to co robiłam ja - obrazki w kuchni i breloczki.







Prace, przeróbki.

Dzis pracowity dzień. I remanentowy. Sprawdziłam, co kryją czeluście wersalki, odkurzyłam maszynę do szycia i trochę podgoniłam prace.
A wiec najpierw wykonanie nowych narzut na rogówkę. W tym nieoceniona pomoc kota

Tu właśnie jest przyczajony.

Tradycyjnie lubi przyglądać się każdej pracy wykonywanej przez "człowieków". Zachowuje przy tym stoicki spokój lub wręcz przeciwnie, jest jak"ninja" - ważne, ze ja nie widzę, a że inni widzą mój ogon to nieistotne.

 A tu jednak wybrał odpoczynek, wygodne leżenie na materiale, jakby chciał powiedzieć:
"Obraziłem się na ciebie. Nie mogłaś wcześniej pomyśleć o czymś takim, żeby było wygodnie?"
Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz szyłam coś więcej niż łaty na spodniach, ale jednak maszyna to dobra rzecz.
A gdy już ją wyciągnęłam z pawlacza, to poszłam na całość. Z czeluści wersalki wyciągnęłam bieżnik, który miał mieć odpowiednią długość, ale z racji posiadania kota i jego indywidualnego podejścia do przedmiotów w domu, dziś  drastycznie go skróciłam(po prostu podzieliłam na dwie części i podwinęłam)

 


To bieżnik przed rozcięciem.

Dodatkowo wyjęłam na światło dzienne serwetkę (wspominałam o niej wcześniej), może znajdę czas na nią, jeśli jest na górze.
No i jeszcze bieżnik wykonywany "harpunem" (takie określenie szydełka wyczytałam na blogu Intensywnie kreatywnej ). Dłubanina z nim, ale powoli widać efekt.

 I jeszcze zaczęłam wstępne obliczenia do swetra raglanowego robionego "od góry". Nigdy jeszcze tak nie robiłam, więc będzie to działalność pionierska.
Zatem jak nic czeka mnie duuuużo pracy.
Już nie dodam, że odkryłam podczas wyjazdu do Mikołowa sklep z włóczkami jakie widziałam w Kołobrzegu. Nie muszę więc szukać ich po internecie, choć zapewne kupowanie w sieci jest tańsze. Ale jednak względność koloru też dużo robi. W drugiej pasmanterii kupiłam włóczkę Elian mimi.
Jeszcze nie wiem, co z niej zrobię. Niech sobie nabiera mocy urzędowej.

czwartek, 7 listopada 2013

Już niedługo...


Znalazłam jeszcze coś takiego. Właśnie dziś, w drodze do pracy, rozmawiałam z Moją Kochaną Mamą na temat  świat, a w samej pracy z koleżanką o koncertach Bożonarodzeniowych. Aż zapragnęłam dekorowania domu motywami świątecznymi. I właśnie znalazłam coś takiego wśród fotografii:

 


 Czyż nie bajkowo? A zdjęcie zostało zrobione w Ogrodach Państwa Kapias , można było zakupić tam różne cudeńka, które "uświątecznią" nasz dom.
A zdjęcia te publikuję dla mojej koleżanki internetowej Woda (chyba mogę ją tak nazywać), która dopinguje mnie do pisania. Wieczorne pozdrowienia dla wszystkich.





Projekty...

Oglądam sobie różne blogi.... Podziwiam dziewczyny, które piszą je, umieszczając co kilka dni jakieś nowe rzeczy. Ja jak na razie ogarniam swoje obowiązki i jako tako staram się nie mieć zaległości. Może one nie chodzą do pracy lub pracują w domu.
Moje popełnione ostatnio prace to sweter dla córki i poncho dla mnie, ale w tym wypadku to córka posłużyła za modelkę.
Mój ukochany wzór na sweter. Mam taki sam rozpinany, ale z racji tego, ze ma już swoje lata, nie prezentuję go tutaj. Wzór dość ciekawy, szybko się go robi. A sam sweter dobry na letnie chłodniejsze dni i wieczory.

I druga rzecz, która dość szybko zrobiłam to poncho. Kilka razy oczywiście prułam, niczym ta Penelopa. Ale efekt jest zadowalający. Dawno nie robiłam swetrów z wzorami, dlatego początki(ponowienia) były trudne.

A tutaj sweterek zapinany w róże. Najpierw zrobiłam tło, szarą włóczką a dopiero później na nim haftowałam motyw róż, który miałam rozrysowany na kratkach. Moze i można wrabiać wzór, ale dla mnie wygodniejsze jest wyszywanie wzoru. Miałam kiedyś taki sam, ale tamten był wykonany z cienszej włóczki i niezapinany.


Jeszcze pracuję nad bieżnikiem robionym na szydełku, ale to jeszcze długa droga przede mną, nim zobaczy on światło dzienne. I jeszcze gdzieś w czeluściach wersalki ukryty jest bieżnik , który haftuję haftem richelieu  w liście dębu. A na tapecie mam sweter dla siebie, czerwony, zapinany. Jakoś, nie wiem dlaczego - kojarzy mi się ze świętami (może ten kolor?).