Facet ma urlop, dlatego zrobiłam listę Niezbędnych Prac w Domu do Wykonania. machnął je oczywiście w jeden dzień, dziwiąc sie, o co robię tyle rabanu. No robię, robię, bo nałożenie rozet w bateriach łazienkowych trwało 3 lata. Ważna rzeczą, o którą wierciłam mu dziurę w brzuchu, to nasz przedpokój.
Od momentu, w którym Futrzak Rudy odkrył, że framugi świetnie nadają sie do wspinaczek i pokazywania : "Zobacz, jakim jestem zwinnym kotkiem ( ten moment, gdy zleciałem na twarz, skacząc z pianina na szafę nie uznajemy)", dręczyła mnie myśl co zrobić ze ścianami w przedpokoju, kuchni, pokojach... Odciśnięte łapki kocie (bo to przecież taka fajna zabawa, zrobić rozbieg a potem susem na ścianę, odbicie się, zmiana położenia ciała, zeskok i powrót cwałem na balkon.... doprawdy - te człowieku to nie rozumieją, że kot pokojowy też musi dbać o zwinność). Zamalowywanie można było porównać do syzyfowej pracy. Pomyśły miałam rózne: a to powrót do boazerii, ale pomalowanej na biało, a to do paneli (białych), a to panele podłogowe (też jasne). I w końcu nasz konserwator w pracy podsunął mi prosty pomysł: " No przeciez Pani maż jest budowlańcem..nie lepiej tynk dać żywiczny albo akrylowy?" Proste? Proste.
Zabrał się do pracy w poniedziałek i voila...przedpokój gotowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz